wtorek, 6 października 2009

Galerianki i lesbijski fantazmat

Galerianki to kolejny film, który potwierdza moje przekonanie, że od kilkunastu lat najciekawsze (i w jakimś sensie "najprawdziwsze") filmy robią w Polsce kobiety. Jest to film o ogromnej wrażliwości genderowej, pełen celnych obserwacji społecznych, w dodatku świetnie zrobiony. Mocne wrażenie robią np. zbliżenia reklam (w tym seksistowskiej reklamy z napisem PROMOCJA na sylwetce kobiety stojącej w erotycznej pozie) jako sugestywna metafora utowarowienia (młodych i bardzo młodych) kobiet w świecie rozbuchanego, patriarchalnego kapitalizmu. Ale w tym niewielkim poście chciałbym skomentować pokrótce tylko jeden wątek, który zapewne zwróci uwagę odmieńczego widza.

Chodzi mianowicie o wątek "lesbijskiej (separatystycznej) utopii", idea której zdaje się krążyć nad filmem jak, nie przymierzając, widmo komunizmu nad Europą. Najwymowniejsza jest scena, w której Milena, wracając nocnym autobusem z imprezy, roztacza przed Alicją wizję wspólnego mieszkania i uniezależnienia się od mężczyzn. Jest to moment pełen ciepła i chwilowej radości na samą myśl o możliwości "świata bez mężczyzn". Ale widz wie, że ta wizja jest z góry skazana na niepowodzenie, że pozostanie jedynie chwilowym fantazmatem. Parafrazując Hermana Melville'a, być może dziewczyny mogłyby się nawet pokochać, gdyby nie "los i (społeczny) zakaz".

Czy pomimo smutnego wątku samobójstwa Michała można uznać, że film kończy się optymistycznie? Alicja zrywa ze "złą" Mileną (bo to zła kobieta była?) i zmywa z twarzy makijaż. Symbolicznie jakby na powrót staje się "dobrą dziewczyną", odrzuca destrukcyjny wpływ przyjaciółki, a jej hierarchia wartości powraca do normy. A przecież za to ceniłem przez cały film postać Alicji: za empatię, która pozwoliła jej dostrzec w Milenie, pomimo dzielących je różnic, postać w jakimś sensie "tragiczną" i godną miłości, a nie tylko głupią, żałosną i złą dziewuchę.

Dla mnie "gorzkość" tego zakończenia wynika nie tyle z samobójstwa chłopaka, ile właśnie z faktu odrzucenia i poniżenia Mileny. W agresji Alicji, która oczywiście znajduje w fabule bardziej racjonalne wytłumaczenie, wyczuwam gwałtowność, z jaką heteronormatywny porządek, żeby przetrwać, musi dokonać rytualnego upodlenia "odmieńca", choćby nawet jego obecność była jedynie obecnością "widmową", jakąś odległą i niespełnioną możliwością zaistnienia (we mnie samym albo w kimś innym). Czy upokarzając dotychczasową przyjaciółkę Alicja nie znajduje sobie po prostu dogodnego kozła ofiarnego? Przecież sama nie jest bez winy. W każdym razie ostatecznie pogrąża jakąkolwiek myśl o separatystycznej lesbijskiej utopii.

(Samobójstwo Michała można wręcz odczytywać jako swego rodzaju fabularny szantaż, jakiego heteronorma dokonuje na widzu: widzisz, do jakiej tragedii prowadzi igranie z separatystyczną wizją odrzucenia mężczyzn?)

I w ten sposób, po raz kolejny, kryzys heteroseksualnego romansu zabija odmieńczy fantazmat.
(t)

2 komentarze:

  1. Ciekawe spostrzeżenia. Zastanawiam się, czy możliwe jest jeszcze inne odczytanie: Alicja zapytała w autobusie Milenę o zdanie w kwestii tego "jak to jest" gdy robi się "to" z kimś do kogo się coś czuje (tuż przed tym gdy padła propozycja wspólnego zamieszkania). Może śmierć chłopaka jest przestrogą aby nie marnotrawić lub nie zaprzepaszczać uczuć (Ala wyśmiała wcześniej chłopaka w intymnej sytuacji, ponadto nie zdążyła wyjaśnić mu prawdziwej przyczyny chodzenia do łóżka z innymi mężczyznami). Z Mileną miałaby szansę na to aby finał znajomości okazał się mniej tragiczny, chociażby dzięki odwadze do zdjęcia maski (Ala nie przyznała się w scenie w autobusie, że to o Milenę jej chodziło, grała również przed chłopakiem udając gotowość do podjęcia inicjatywy i udając dezaprobatę dla umiejętności seksualnych chłopaka). W diadzie Ala-chłopak to Ala jest stroną, która się "bawi", choć zabawa ta ma wcale nie-śmieszne podłoże. Z kolei w diadzie Milena-Ala ową "zabawową" rolę pełni ta pierwsza, Ala wraz ze swymi skrywanymi uczuciami próbuje zdobyć aprobatę Mileny tak jak chłopak próbuje zainteresować sobą Alę.

    OdpowiedzUsuń
  2. równie ciekawe spostrzeżenia :) ale i tak w końcu wszyscy na tych "grach" tracą; dlatego zresztą rzekomo "pozytywne" wyzwolenie się Ali spod wpływu Mileny na końcu filmu jest w najlepszym razie "przykrywką" dla głęboko pesymistycznej wizji relacji społecznych i międzyludzkich, jaka z tego filmu wyziera

    OdpowiedzUsuń