niedziela, 12 września 2010
Zniszczyć seksualność
Poniżej zamieszczam autorski przekład (z wersji angielskiej) wybranych fragmentów z manifestu Guy Hocquenghema (1946-1988), francuskiego filozofa, pisarza, jednego z liderów Front Homosexuel d'Action Révolutionnaire (FHAR). Ciekawi mnie, jak czyta się ten wolnościowy manifest (napisany w 1973 roku) w czasach tak bardzo naznaczonych przez AIDS. Czy traumę "zarazy" i czasy poprawnego, bezpiecznego seksu można już uznać za minione, jak mogłaby o tym świadczyć np. rosnąca popularność praktyk barebacking, czy raczej manifest razi naiwnością przynależną pokoleniu '68? Jak postulaty Hocquenghema mają się do dzisiejszego aktywizmu LGBT, a zwłaszcza queer? Jak zmienił się od tamtej pory kapitalizm, a wraz z nim relacje społeczne, pod wpływem triumfującego dziś neoliberalizmu? Jak zmieniły się społeczne postawy wobec cielesności i seksualności? Czekam na komentarze!
***
Zniszczyć seksualność
(fragmenty)
Poprzez wstrzymanie, zastój, skaryfikację i neurozę kapitalistyczny ustrój narzuca swoje normy i wzorce, odciska swoje znamiona, przydziela swoje role, wdraża swoje programy. Przenika nasze ciała, wciska swoje śmiercionośne korzenie w nasze najgłębsze szczeliny. Przejmuje nasze organy, okrada nas z funkcji życiowych, okalecza nasze przyjemności, zaprzęga całą naszą witalną produktywność w paraliżujące tryby swej administracji. Czyni z każdego i każdej z nas kalekę, odciętą od własnego ciała i wyobcowaną z własnych pragnień.
Tutaj rządzi kastracja, która redukuje "podmiot" do pełnej poczucia winy, neurotycznej, pracowitej istoty, niewiele różniącej się od zwykłego wyrobnika. Ten stary porządek, przerażający i cuchnący padliną, zmusił nas do skierowania rewolucyjnej walki przeciwko kapitalistycznemu wyzyskowi tam, gdzie jest on zakorzeniony najgłębiej: w żywej tkance własnego ciała.
"Rewolucyjna świadomość" jest li tylko chimerą, dopóki istnieje poza "rewolucyjnym ciałem" – ciałem, które wytwarza swoją własną wolność.
Pragniemy pozbyć się raz na zawsze wszystkich ról i tożsamości opartych na fallusie. Pragniemy pozbyć się płciowej segregacji. Pragniemy pozbyć się takich kategorii, jak mężczyzna i kobieta, homo i hetero, posiadacz i posiadany, ważniejszy i pomniejszy, pan i niewolnik. Pragniemy wyjść poza wszelkie kategorie płciowe, być autonomicznymi, mobilnymi i wielowymiarowymi istotami ludzkimi.
Nie możemy już dłużej stać bezczynnie, gdy rabują nasze usta, nasze odbyty, nasze organy płciowe, nasze flaki, nasze żyły – po to, by przerobić je potem na części tej haniebnej machiny produkującej kapitał, wyzysk i rodzinę. Nie możemy już dłużej stać bezczynnie, gdy kontrolują, regulują i okupują nasze błony śluzowe, pory w naszej skórze, całą czującą powierzchnię naszego ciała. Nie możemy już dłużej "dochodzić" ani powstrzymywać swego gówna, swojej śliny, swojej energii podług ich praw, dopuszczających drobne wykroczenia. Chcemy rozwalić na kawałki to pełne zahamowań, umartwione ciało, w jakie kapitalizm stara się usilnie zamienić naszą żywą tkankę.
Chcąc, żeby fundamentalna wolność stała się częścią tych rewolucyjnych praktyk, musimy uciec od granic własnego "ja". Musimy przewrócić do góry nogami ten "podmiot" wewnątrz nas samych, porzucić osiadły tryb życia, uciec od stanu "ucywilizowania" i przemierzać otwarte przestrzenie ciała bez granic; żyć w samowolnej mobilności poza seksualnością, poza terytorium i inwentarzem normalności.
Po to, by wzajemnie zgłębiać nasze indywidualne historie, postanowiliśmy zbadać, w jaki sposób nasze życie – odbijające się w naszych pragnieniach – było w pełni kontrolowane przez podstawowe prawa naszego biurokratycznego, burżuazyjnego i judeochrześcijańskiego społeczeństwa, w jaki sposób podporządkowano je regułom maksymalizacji zysków, wartości dodanej i reprodukcyjności. Skonfrontowaliśmy nasze jednostkowe "doświadczenia", aby odkryć, że jakkolwiek "wolni" mogliśmy się sobie wydawać, w istocie nieustannie podporządkowujemy się stereotypom oficjalnej seksualności, która kontroluje każde seksualne doświadczenie, od łoża małżeńskiego po burdel, nie wspominając już o toaletach publicznych, dyskotekach, fabrykach, konfesjonałach, sex shopach, więzieniach, szkołach, przejściach podziemnych itp.
Nie chodzi nam po prostu o złamanie zasad tej oficjalnej seksualności, tak jak można złamać warunki zniewolenia wewnątrz pewnej struktury; chcemy ją zniszczyć, zlikwidować, ponieważ w gruncie rzeczy funkcjonuje ona jako powtarzająca się bez końca maszyna kastrująca, zaprojektowana po to, by odtwarzać wszędzie i we wszystkich bezkrytyczne posłuszeństwo niewolnika.
Seksualność jest tak samo monstrualna w tym, na co "przyzwala", jak i w tym, co ogranicza; nie ma wątpliwości, że "zliberalizowane" obyczaje seksualne i rozprzestrzenianie się "erotyki" poprzez reklamę na całość życia społecznego, kształtowanego i kontrolowanego przez menadżerów "zaawansowanego" kapitalizmu, w rezultacie zwiększają tylko wydajność "reprodukcyjnej" funkcji oficjalnego "libido". Zamiast niwelować niezadowolenie seksualne, praktyki te w istocie poszerzają sferę frustracji i "braku", co ułatwia przekształcenie pożądania w kompulsywny konsumpcjonizm oraz zapewnia "tworzenie popytu", który dostarcza kapitalizmowi świetnego alibi.
Chcemy dać kopa tej fasadzie nałożonej na seksualność i jej reprezentacje, tak byśmy mogli przekonać się, czym naprawdę jest nasze żywe ciało. Pragniemy uwolnić, wyzwolić, rozpętać, obudzić to żywe ciało, tak aby uwolnić wszystkie jego energie, pożądania, pasje, dławione przez nasz werbunkowy, zaprogramowany system społeczny.
Pragniemy odkryć na nowo doznania tak podstawowe, jak przyjemność oddychania, którą stłumiły siły przymusu i zanieczyszczenie powietrza; albo przyjemność jedzenia i trawienia, którą zakłóciła pogoń za zyskiem i wytwarzane za jej przyczyną surogaty żywności; albo przyjemność srania i pederastii, która jest systematycznie atakowana przez poglądy kapitalistycznego establishmentu na temat zwieracza. Chcemy odnaleźć przyjemność wibrowania, nucenia, mówienia, chodzenia, poruszania się, wyrażania się, szalenia, śpiewania – pragniemy w każdy możliwy sposób znajdować przyjemność w naszych ciałach. Chcemy odkryć na nowo przyjemność pomnażania przyjemności i tworzenia – przyjemność, którą bezlitośnie spętano przy pomocy systemu edukacji, mającego na celu jedynie produkcję bezwolnych robotników i konsumentów.
(t)
Etykiety:
kapitalizm,
LGBTQ,
odmieńczość,
queer,
seksualność,
społeczeństwo
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo ciekawe zadanie, zwłaszcza że tekst bardzo ładnie brzmi po polsku, bardzo soczyście napisany :-)
OdpowiedzUsuńAle czy łatwo odnieść go do problematyki AIDS i to w czasach współczesnych, skoro postulaty autora są zupełnie obce wspólczesnemu gejowskiemu konsumpcjonizmowi?
Czy z tej perspektywy tekst nie jest wykopaliskiem zupełnie odciętym od współczesnej seksualności?
Myślę, że różni barebackerzy i bugchaserzy powinni przemówić, bo oni też są różniści i bardzo się między sobą różnią. Niestety z jakichś przyczyn praktycznie nie przemawiają w otwartych dyskusjach, a do tych przyczyn przyczynia się z pewnością polityka profilaktyki hiv.
Ale w kontekście tekstu profilaktyka hiv jest tylko wycinkiem rzeczywistości, ktorą jakby przewidział ten tekst. Rzeczywistości iście koszmarnej, gdzie nie ma mowy o żadnym zbiorowym doświadczaniu traumy byłej lub obecnej. (A może tej traumy w ogóle nie było?) Zupełnej atomizacji.
Niemniej... choć tekst w kuszący sposób ucieka od granic ja i jakby wydaje wojnę fetyszystycznej seksualności, to propozycja seksualności psychotycznej jest w tym tekście dość mglista. Czasem niekonsekwentna, jak mówi o tej kastracji... I czy naprawdę chce zniszczyć seksualność? A moze nie jest aż tak radykalny, jak by się wydawało...
Wydaje mi się, że aby zniszczyć seksualność, należy przede wszystkim nie uprawiać seksu. Dobrze wie o tym np. Lady GaGa, która mówi swoim fanom i fankom, że seks powinien być już passe, bo ona jest dyktatorką trendów i tak chce! Ale nawet Lady GaGa mogłaby zostać w tym tekście zinterpretowana jako jedna z cegiełek opresyjnej seksualności. Jako nowy komplementarny trend, produkt neoliberalizmu wlaśnie.
Męska seksualność jest niszczeniem. W filmie Querelle śpiewa o tym Jean Moreau, posługując się frazą "each man kills the thing he loves". Czy nie jest więc po prostu dostatecznie samoniszczycielska? Więc czego autor jeszcze by od tej seksualności chciał? Żeby przeszła samą siebie?
Stąd tak wiele zależy od optyki. Mężczyźni niszczą (pożądają) dokładnie tyle, ile jest im dane zdobyć. Miara jest zamknięta. Jeśli, jak ów, biadają nad tym zniszczeniem, to znaczy, że popadli w melancholię. A melancholia jest tak jakby narzędziem optycznym również.
Tekst na pewno doskonale wyśmiewa perwersję i subwersję. Ale dlaczego wyśmiewa administrację? Cóż jest niedobrego w tych, które posiadają miarę, które nie ulegają pokusom? A może patrzy na nie z zazdrością? A moze dominuje w nim poczucie winy?
Alternatywną wizją wspólczesną jest np. wizja kobiety-jaszczurki u Olgi Tokarczuk. Takiej suchej i zrównoważonej właśnie. Tak jakby kobiety na kraterach wulkanicznych po nuklearnej katastrofie męskiego świata, poruszającej się zupełnie sprawnie jak jaszczurka.
Ale ja tu zawsze o swoich wizjach! Zawsze o tym samym.
A dlaczego barebackerzy nie przemówią? Jedni ze swoimi utopiami kręgów zaufania, inni ze swoimi utopiami lejącej się spermy, jedni bezczelni, jeszcze inni zakompleksieni? Felchingujący i felchingowani? Albo tacy spoza tych binarnych opozycji? ;-)
Dlaczego, dlaczego!