piątek, 3 września 2010

HIV, rosyjska ruletka i połykanie spermy

Pełny tekst pojawił się na www.innastrona.pl. Poniżej prezentuję fragment końcowy, dotyczący środowiska i klubów LGBT.
----------

(...)

Coraz częściej słyszę historie o gejach-nosicielach wirusa HIV, bardzo aktywnych seksualnie, namawiających i uprawiających seks bez zabezpieczenia, niepowiadamiających partnerów seksualnych o swym statusie serologicznym.

Według danych Krajowego Centrum ds. AIDS, „w przypadku ok. 44% nowych zakażeń wykrytych w 2009 r. w punktach konsultacyjno-diagnostycznych (PKD), prawdopodobną drogą zakażenia były kontakty homoseksualne mężczyzn (dodatkowo ok. 6,5% ryzykowne kontakty biseksualne)”. A warto pamiętać, że - szacunkowo - do PKD zgłasza się i tak tylko (sic!) 1/3 wszystkich zarażonych.

Każdy gejowski sex-club czy też „tęczowy” klub, w którym znajduje się darkroom albo/i zamykane toalety, powinien rozdawać swoim klientom darmowe prezerwatywy. Oczywiście w pierwszej kolejności to rząd polski powinien legislacyjnie wprowadzić bezpłatne środki antykoncepcyjne. Ale miejsca branżowe również powinny poczuwać się do odpowiedzialności (za przestrzeń, którą tworzą i udostępniają na praktyki seksualne): część i tak dużego zysku, który wyrabiają, mogłyby zainwestować w antykoncepcję. W kampanie społeczne, jak ta skierowana do wszystkich mężczyzn mających kontakty seksualne z mężczyznami (http://www.aids.gov.pl/kampanie/2010), kluby się włączają, choć chyba bardziej na zasadzie PR-owskiego „że tak wypada”, bo bezpłatne prezerwatywy rozdawane są w klubach bardzo, bardzo rzadko. Co więcej, nie spotkałem się jeszcze z tym, aby kluby organizowały regularnie warsztaty bezpieczniejszego seksu. A przecież są w Polsce organizacje LGBT (jak choćby Lambda czy KPH), które mogłyby przeprowadzić takie warsztaty.

Takie darmowe prezerwatywy mogą dać komuś do myślenia, spowodować choć małą, ale może sensowną, refleksję, a w najlepszym razie uratować czyjeś życie. Oczywiste, że taka polityka dystrybucji bezpłatnych prezerwatyw nie przełoży się w trybie natychmiastowym na zmniejszenie ilości zarażeń wirusem HIV, ale będzie stanowiła ogromnie ważną społecznie politykę odpowiedzialności i wzajemnej pomocy.

Przydatne linki:
(1) bezpłatne testy na HIV,
(2) AIDS - fakty i fikcje,
(3) Krajowe Centrum ds. AIDS.

(r)

klub gejowski cocon music club krakow

4 komentarze:

  1. Sorry Rafik, ja się kompletnie nie zgadzam.

    Po pierwsze punkty konsultacyjne i "darmowe, anonimowe" badania na obecność HIV są jednym z kluczowych powodów rozprzestrzeniania się wirusa HIV i utrzymywania wyjątkowego (piętnującego) statusu tej choroby.

    Dziękuję za bezpłatne i anonimowe. Poproszę ojawne i płatne z ubezpieczenia badania HIV w kolejnej rubryce obok OB i cukru na okresowych badaniach krwi!

    Anonimowość badań to regulatywna fikcja doprowadzająca ludzi do zniechęcenia i frustracji. Bo przecież jeśli wyjdzie na +, to przestajesz być anonimowy, "oni już się tobą zaopiekują" i będą mieli beneficjenta. No więc gdzie anonimowość? "Anonimowi" mają odchodzić ci, którzy odchodzą z wynikiem minus i mają tam wrócić kolejny raz żeby rozmawiać z terapeutką, jakie zachowania były ryzykowne, a jakie nie.

    Zamiast wzięcia przez państwo odpowiedzialności i zburzenia fikcji "choroby homoseksualistów", żadna kobieta nie dowie się prawdy o swoim mężusiu w swojej rejonowej przychodni a tenże nie będzie chronić nieświadomych członków rodziny przed zakażeniem bo aids to choroba pedałów i już na zawsze taką pozostanie, dopóki diagnostyką będzie się zajmować quasi-służba zdrowia na chorych homofobicznych zasadach.

    Moim zdaniem argumentem za PKD nie jest teza, że są one wyjątkowym miejscem dla osób nieubezpieczonych, wykluczonych itd.
    Owszem, należy walczyć o dostępność służby zdrowia dla tych osób i to jest osobna sprawa, ale PKD skierowane są tak naprawdę do osób z klasy średniej, które najłatwiej dają się dyscyplinować.


    Pewnie znajdą się głosy, że w niektórych PKD pracuja tzw. homofilni ludzie, wielce zasłużeni i że są tacy mili i uśmiechnięci. Różnie to bywa, czasem im bardziej uśmiechnięci, tym gorszy kit wciskają, ale generalnie chodzi o to, że oni również uczestniczą w systemie regulowania schorzeń na moralne i niemoralne, jawne i anonimowe, a poprzez swoje poradnictwo zarządzają zachowaniami seksualnymi aniołków, które przyfrunęły w ich siatkę.


    No i znowu jestem na nie...

    Albo te prezerwatywy w klubach... Dlaczego dorabiać do tego ideologię i jeszcze namawiać ludzi do tzw. bezpiecznego seksu?

    Po pierwsze żaden seks nie jest bezpieczny, a jak ktoś to robi, to niech robi to dla siebie a nie dlatego, że wypada uprawiać seks i że jak tego nie robisz to nie masz legitymacji do dyskursu. Zresztą dziękuję za legitymację do takiego sporu, gdzie spierają się jedni z drugimi o to, czy święte prezerwatywy mają fundować producenci czy państwo (to tacy świątobliwi socjaliści). Ja właściwie w takiej dyskusji i tak nie miałbym nic do powiedzenia.


    A powiem coś jeszcze bardziej obrazoburczego: to nie AIDS zabił opór, to profilaktyka HIV go zabiła. Ludzie z AIDS walczyli o dojście do głosu. Ale kiedy pojawiła się profilaktyka HIV, to AIDS już jakby zniknęło z dyskusji i tylko mówi się o tym, kto nie dopilnował, kto nie funduje prezerwatyw, kto produkuje lepsze. A ludzie z AIDS stają się może jeszcze bardziej napiętnowani niż byli. To może mówmy o AIDS a nie o wirusie HIV śmiejącym się z tego i zacierającym łapska zza swoich lateksowych krat... Bo wirus HIV na tym całym dyskursie profilaktycznym tylko wygrywa - steruje wszystkim i to ludzie są uwięzieni w lateksie a on sobie swobodnie między nimi dryfuje.


    A oto link do bloga barebackera ;-)
    http://www.rawtop.com/blog/

    Rosyjska ruletka i połykanie spermy w walce z normatywem yeah!

    OdpowiedzUsuń
  2. (t) bardzo, BARDZO Foucaultowsk sposób myślenia, Lily! a przecież ten cały Fuj-kot był taaaaki okrrropny... ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie wiedziałam, że gejom potrzebne są środki antykoncepcyjne. to tak na marginesie.

    nie do końca zgadzam się z lily, że żaden seks nie jest bezpieczny. seks w monogamicznym związku (niekoniecznie dwójkowym), gdzie wszyscy partnerzy są zdrowi i sobie nawzajem wierni wydaje się całkiem bezpieczny.
    z drugiej strony, jeśli ktoś decyduje się na anonimowy seks w darkroomie czy na pikiecie, to ma chyba świadomość na co się decyduje? więc byłoby super, gdyby kluby udostępniały darmowe gumy, ale nawet jeśli tego nie robią, to jak nie chcesz ryzyka to hmmm... pomyślmy... skoro stać cię na wejście do klubu to chyba 8-10 złotych na paczkę prezerwatyw nie przekracza możliwości...

    co do organizacji - KPH (nie wiem jak w tej chwili) zrobiło jakieś akcje z darmowymi gumami a ludzie z lambdy w krakowie przy okazji queerowego maja albo kdt prowadzą warsztaty i dl kobiet i dla mężczyzn

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje myślenie jest opozycyjne a to dlatego, że opowiadam się za wzmożoną kontrolą, ale na równych zasadach.

    Przyznam, że nie czuję komfortu, gdy w pewnym miejscach muszę zostać przebadany na gruźlicę, w innych na salmonellę (kupcia) a w jeszcze innych na niski współczynnik buntu. Niemniej uważam, że hiv można by praktycznie wyeliminować w takim kraju jak Polska, gdyby podlegał badaniom jawnym i obowiązkowym, tak jak mnóstwo innych chorób, za które nikt nie jest piętnowany. Nie zawsze byłoby to przyjemne, może czasem i bardzo nieprzyjemne, ale...
    jeśli mówimy o odpowiedzialności władzy czy względnie całego społeczeństwa, to nie rozgrzeszajmy ich tak łatwo, twierdząc, że malutkie dotacje na "specjalną" służbę zdrowia w stylu PKD to wszystko, co mogą zrobić i że będzie to elelement polityki "odpowiedzialności".
    Gdybyśmy naprawdę chcieli postawić postulat, że państwo i społeczeństwo ma się zająć HIV, to należałoby włączyć testy na hiv to powszechnej i regularnej służby zdrowia z wszelkimi tego konsekwencjami, także negatywnymi.


    I nie zgodzę się też, że prezerwatywy mają cokolwiek wspólnego z polityką wzajemnej odpowiedzialności i troski...

    No cóż, jak każdy biega z papierkiem od PKD z negatywnym wynikiem, to jaki to wyznacznik zaufania czy odpowiedzialności?
    Ok, masz test, reszta cyferek też fajna... no to hop. Do tego już tylko brakuje lewatywki trzy razy dziennie i odkażania się płynami higieny intymnej, żeby zaufanie (?) jeszcze wzrosło! Bo seks jest w ogóle fe, ale jak się zdyzenfekuje, ogoli i opakuje w lateks to już wygląda całkiem fajnie, jak na zdjęciach ;-)

    Moim zdaniem profilaktykę hiv zdominowała nowomowa. "Zaufanie" - kluczowe słowo w tym dyskursie - oznacza praktykę, w której każdy ma coś na papierze i dysponentem tego jest instytucja (np. PKD) który decyduje o tym, co jest bezpieczne a co nie.
    A prawdziwe zaufanie to przecież bardzo ryzykowny proces... jak mówimy o papierkach, to jak możemy w ogóle mówić o zaufaniu?

    No cóż, może na tym polegała właśnie legenda dawnych czasów. Jedni chcieli ONS i to było spoko. A inni, ci, co chcieli zaufania, zapraszali delikwenta do domu, żeby pokazać mu swoją kolekcję pocztówek oraz płyt długogrających.

    Niestety teraz jest trudniej i to z zupełnie prozaicznych przyczyn: nie jest tak łatwo znaleźć miejsce, w którym można pokazać komuś swoje origami albo kolekcję okularów, ponieważ ludzie nie mają gdzie uprawiać seksu i dotyczy to tak samo hetero jak homo.


    Może więc zamiast kwestii prezerwatyw w klubach, za które, jak zauważyła Wicehrabia, słono się płaci i też nie każdego/nie każdą na to stać, to stwórzmy postulaty dotyczące tego, jak połączyć politykę tzw. odpowiedzialnego seksu z polityką mieszkaniową a także z dyskusją na temat sfery publicznej, gdzie jak się obmacujesz, to nawet z dyskoteki pedalskiej cię wywalą (wyproszą grzecznie).

    OdpowiedzUsuń