poniedziałek, 20 kwietnia 2009

konsumentem być

Zadzwoniła do mnie niedawno przedstawicielka operatora komórkowego z doskonałą ofertą. Za jedyne trzydzieści parę złotych miesięcznie mogę zostać objęty ubezpieczeniem, dzięki któremu ktoś tam będzie spłacał za mnie rachunki za telefon, gdyby zdarzyło mi się stracić pracę. Kiedy odpowiedziałem, zwyczajnie i po prostu, że oferta mnie nie interesuje, pani niemal karcącym tonem zapytała "A dlaczego?" Zdębiałem i w pierwszej chwili miałem ochotę odpyskować "BO TAK!", ale że jestem grzeczny człowiek (nad czym często boleję), zacząłem się jakoś wymijająco tłumaczyć i czem prędzej zakończyłem rozmowę.

W jednej krótkiej rozmowie pani funkcjonariuszka korporacji najpierw próbowała żerować na moim lęku (który – jeśli go sobie jeszcze nie uświadamiam – należy we mnie wzbudzić), a potem subtelnie igrała z moim poczuciem winy (jak można nie skorzystać z tak doskonałej oferty?!). Neoliberał powiedziałby, rzecz jasna, że "produkt", który mi zaproponowała, jest świetną odpowiedzią rynku na trudne czasy, a pytanie "dlaczego?" służyło badaniu oczekiwań konsumenckich, żeby tym lepiej dostosować produkt do potrzeb rynku.

Podobnie ma się sprawa z "personalizowaniem" Google'a, profilu na Facebooku albo konta na Amazonie. Uczynne serwisy – analizując moją wcześniejszą aktywność – podsuwają mi świetne oferty, podpowiadają, co może mnie zainteresować. Czyż to nie cudowne? Oto rynek pada mi do stóp i dostosowuje się do moich potrzeb. To już nie jest prehistoryczna filozofia rynkowa, która masowy produkt adresowała do równie masowego konsumenta. Oto w późnym kapitalizmie nastała era daleko posuniętej indywidualizacji. Ten produkt opracowaliśmy specjalnie z myślą o Tobie, Słonko!

Więc o co mi chodzi? O to, że taki tam Amazon czy inny farmazon tworzy sobie i stabilizuje profil mojej osobowości – i to wyłącznie na podstawie "martwego naskórka" moich wcześniejszych zachowań. I o to, że wolność ograniczana jest do wolności wyboru produktu oferowanego mi przez ten czy inny serwis. A przecież ja próbuję nieustannie wymykać się sobie i swoim upodobaniom, szukam rzeczy NIEPODOBNYCH do tych, które już znam. Być może takich, które wczoraj wcale mi się nie podobały, a dzisiaj zawładnęły moją wyobraźnią.

Jest to w jakimś sensie kwestia zawężania pola widzenia, ograniczania otwartości na inność – tę nieprzewidzianą, nieproszoną, nie dającą się wywieść z niczego, co było wcześniej.

Konsument może co najwyżej czekać na nowy model iPhone'a. A ja czekam na Zdarzenie.
(t)

4 komentarze:

  1. "Zdarzenie" jest sumą wszystkich przypadków i to jest fantastyczne, że nikt Ci tego nie zaplanuje. Uwielbiam moment odkrywania.

    OdpowiedzUsuń
  2. The House of Briscoe21 kwietnia 2009 10:03

    Bardzo fajny wpis :-)

    Bo już myślałam, że jestem jedyną dziewczyną, której nie kręcą usługi googla i wszechobecny design windows (efekt plexiglasu ;-) na stronach internetowych.

    W wielu nowych serwisach pocztowych wyłączono używanie prawego klawisza myszy, pod którym są opcje ograniczonego, ale jakby własnego wyboru. Zamiast tego opcje wysuwają się same, wystarczy tylko najechać na link. Dobrze, że można jeszcze przełączyć na "starą pocztę"...

    Interfejsy graficzne, z których korzystamy, też są tylko parodią wolnego wyboru i nie zawsze przynoszą obiecywany efekt prostoty... Moja mama używała komputerów w pracy jeszcze na początku lat 90., kiedy umiała w krotkim czasie przyswoić "trudne", czarno-białe programy, a do dzisiaj ma problemy z windows i myszą...

    OdpowiedzUsuń
  3. dzięki za komentarze! dorzucę jeszcze, że na stronie "answers.com" w trakcie wpisywania wyszukiwanego słowa automatycznie rozwija się pasek wyboru, a w nim opcja "kup [wpisywane słowo]", co często prowadzi do dość komicznego efektu; na szczęście po wpisaniu "hodowlaidei" i kliknięciu na link "Shop for hodowlidei" pojawił się komunikat "No results were found by Shopping.com for hodowlaidei"; nie wszystko jest sprzedaż, uff!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. niestety większość, jeśli nie wierzysz - zajrzyj na historię rachunku swojego konta osobistego, a później przeprowadź inny rachunek, sumienia (czy czegoś ;-)).
    kochany konsumencie, zapewniam Cię, że indywidualne jednostki zawsze znajdą to czego szukają, by się "zderzać", a skoro są takie indywidualne i alternatywne (bleah), niech nie szukają w internecie, bo to w końcu massmedia.
    pragnę również dodać, że rozbudowany emarketing zajebiście ułatwia życie, a przynajmniej wielu osobom prace (patrz ja). Dlatego cieszę się że filtry wszelkiego rodzaju ułatwiają mi dostęp do tego, czego szukam, a na znalezienie mam 17 min.
    pozdrawiam, rozpieszczony ksiażę Oscar

    OdpowiedzUsuń