czwartek, 16 czerwca 2016

nie ma równości bez solidarności z ofiarami przemocy


minął ponad miesiąc od oświadczenia Queerowego Maja w sprawie pobicia Tomka Sikory w Coconie i nikt z organizatorów i organizatorek się do tej pory z nami nie skontaktował, aby wysłuchać relacji Tomka czy poinformować, jak Cocon odnosi lub też zamierza odnieść się do zaistniałej sytuacji. mimo że chęć spotkania o takim charakterze deklarowano zarówno oficjalnie, jak i w prywatnej korespondencji.

na Marszu Równości nikt z organizatorów i organizatorek Queerowego Maja nie podszedł do Tomka, by zamienić z nim choćby kilka zdań i pokazać twarzą w twarz swoją solidarność; zapytać, jak się czuje po burzy na portalach społecznościowych, która rozpętała się po opublikowaniu przez niego oświadczenia ws. Coconu – byli bowiem tacy aktywiści i aktywistki LGBT, którzy uznali Tomka za agresora i sabotażystę.

nikt nie podszedł do Tomka, mimo że wiele osób nas widziało (trzymaliśmy transparent: „nie ma równości bez solidarności z ofiarami przemocy”). niektóre osoby, bardzo aktywne w napastliwym odpytywaniu Tomka na fejsie z motywacji ujawnienia się jako ofiara przemocy „akurat teraz”, gapiły się na nas tak, jakbyśmy przyszli przebrani za krokodyle. nikt jednak nie podszedł.

było to dziwne i smutne. fakt, że nikt nie podszedł i nie zagadał. już nawet nie wspomnę, że mogli zrobić sobie zdjęcie z Tomkiem na tle transparentu, wrzucić je na stronę i odpowiednio podpisać w geście solidarności. tak, byłby to gest. ale nikt nie pomyślał. było tyle dystrakcji wokół.

w dniu imprezy organizatorzy i organizatorki walnęli na fejsie bardzo entuzjastyczną notkę o imprezie. dopiero pod wpływem mojego komentarza, który został zresztą od razu skasowany, wpis przeedytowano z euforycznego zaproszenia na wpis informujący.

wydawało mi się, że skoro jednak postanowiono nie zmieniać miejsca imprezy pomarszowej, to naturalnym (pod względem etycznym) w zaistniałej sytuacji będzie to, że imprezę w Coconie się właśnie przemilczy. ale nie. Cocon reklamowano, jak gdyby nic takiego się tam nie stało. w pale mi się to nie mieściło. w QM działa tyle osób i żeby nikt nie pomyślał zawczasu, jakie to może robić wrażenie?

zresztą, szlag mnie trafił już w momencie, kiedy jeden z organizatorów i jedna z organizatorek na oświadczenie Tomka o tym, jak został potraktowany przez obsługę i właściciela Coconu, zareagowali rozgoryczeniem i złością, pisząc, że im też złe rzeczy się w życiu przytrafiły. to tak, jakby ofiara przemocy zadzwoniła do punktu pomocy, odebrała pani, która zniecierpliwionym głosem, wzruszając przy tym ramionami, poinformowałaby ją, że jej też w życiu nie jest lekko i że tak w ogóle wszyscy jesteśmy ofiarami.

była też celebrytka, Jej Perfekcyjność, która również – jak Queerowy Maj – nosi się z hasłami queeru na sztandarach. na swojej stronie internetowej po oświadczeniu Tomka opublikowała tekst, w którym pisze, że się z Tomkiem solidaryzuje, że przemoc trzeba napiętnować, ale również że Cocon to bardzo fajny klub i w ogóle jeden z najlepszych w Polsce.

nie podobał mi się ten tekst i zawarte w nim stwierdzenia, że ona w Coconie przemocy nie widziała; że jakby Tomek chciał zorganizować wydarzenie dotyczące walki z przemocą w ramach festiwalu, to by mógł; że ona jest przeciwko obwinianiu Queerowego Maja (tak, jakby Tomek to robił! gdzie czytanie ze zrozumieniem?).

zaoferowana pomoc sprowadziła się – jak się później okazało – do podpytania Coconu, czy Tomek jest na czarnej liście i poinformowania nas, że nie jest, że może przychodzić się tam bawić. nie mogłem w to uwierzyć.

oczywiście, jak to celebrytka – stawiła się na imprezie w Coconie, narobiła na niej zdjęć, napisała na swojej stronie miły tekst o tym, na jakiej to fajnej imprezie się bawiła, wrzuciła nawet fotę z właścicielem Coconu, podpisaną jego imieniem, z emotem z uśmiechniętą buźką.

jest to bardzo przykre, ale niestety powstaje wrażenie, że zarówno ładnie napisane oświadczenie Queerowego Maja, jak i „zaangażowany” tekst Jej Perfekcyjności były czymś, co – że się tak wyrażę – należało „odbębnić”. doraźna interwencja, którą wymuszały niejako okoliczności i funkcjonowanie wśród podobnych haseł. nie poszły za nią czyny.

dla mnie aktywizm społeczny nie redukuje się do czy też nie polega na nauczeniu się kilku dat z historii danego ruchu, opanowaniu queerowych form językowych, zorganizowaniu serii wydarzeń czy jakiegoś eventu lub głoszeniu głośno wszem i wobec, jak to zależy nam na przestrzeni z takimi a takimi ideami. raczej opiera się na wynikaniu słów z działania i działania ze słów. a tego niestety zabrakło w przypadku kolektywu Queerowy Maj oraz Jej Perfekcyjności.

(i żeby była jasność: nie obwiniamy ani Queerowego Maja, ani Jej Perfekcyjności za przemoc, która spotkała Tomka ze strony klienta klubu oraz tzw. ochroniarzy czy skandaliczne potraktowanie go przez menadżera, a następnie właściciela klubu, Janusza Marchwińskiego. ale jest nam przykro, że za słowami nie poszły czyny na miarę wizerunku, jaki te dwie instytucje, nazywające same siebie queerowymi, budują wokół siebie.)

R