Tekst Rafała Majki "Lewica bez etyki?" wywołał na Lewica.pl dość żywą dyskusję, chociaż nietrudno zauważyć, że większość komentatorów albo jego argumentów nie rozumie, albo jest im (często z góry) przeciwna. Podobnie ma się rzecz z polemiką Piotra Ciszewskiego "Lewica moralizatorska", w której, niestety, merytorycznej polemiki jest jak na lekarstwo. Zasadnicza strategia retoryczna Ciszewskiego (dość charakterystyczna dla "polskiej szkoły erystyki") polega na tym, żeby zdyskredytować oponenta, zaszufladkować go, a następnie powtórzyć swoje, nie odnosząc się do istoty jego myśli. I tak Majce została przypięta łatka młodego (rzeczywiście, o 3 lata młodszego od Ciszewskiego), niedojrzałego lewicowca, który dał się zwieść neoliberalnemu dyskursowi, bezkrytycznie kupuje podrzucane przez neoliberalne media tematy obyczajowe, "uprawia radosną kontrkulturową kontestację" i nie rozumie istoty problemu. Pomimo swego niedouczenia (takich młodych trzeba edukować, twierdzi Ciszewski), Majka jest (w nie do końca sprecyzowany sposób) powiązany z oderwanymi od rzeczywistości akademickimi salonami i ich przeintelektualizowaną, niezrozumiałą dla przeciętnych ludzi nowomową. Na dokładkę Majka reprezentuje niewątpliwie klasę średnią, oderwaną od realnych problemów zwykłych ludzi.
Następnie Ciszewski przedstawia swoją – w moim mniemaniu niezwykle ograniczoną – wizję lewicowości. Tam gdzie Majka stara się zaproponować kompleksowe, wielowymiarowe spojrzenie na lewicowość, Ciszewski lansuje perspektywę jednowymiarową. Taka wizja spycha lewicowość na bardzo wąskie tory, co niezmiernie cieszy zarówno neoliberalny, jak i neokonserwatywny establishment w Polsce.
[Dla zainteresowanych -- ciąg dalszy tutaj.]
(t)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Lewica brzydzi się wyoutowanych gejuchów z prawicy i z centrum.
OdpowiedzUsuńLewicowiec być wege i żywić się ideami. Lewicowiec być macho.
Podejrzany jest tylko ten ich etos robotnika. Co i rusz któryś z nich zazdrości starym zgnuśniałym związkom zawodowym, że mają jeszcze kogoś takiego jak z grubsza robotnik, i liże stopy wyimaginowanemu robotnikowi, którego bliżej jak w Chinach tu nie ma. A te ukochane okazy, które przetrwały, mają już swoich związkowców.
Coś tu nie pasuje. Wychodzi na to, że ci wstrętni alterglobaliści albo myślą tylko o posadce (muszą więc sobie wyprodukować robotnika z przemysłu ciężkiego, aby móc go chronić) albo też są kryptogejuchami i kręci ich fetysz robola i szybkie numery po godzinach pracy.
Tak czy inaczej są zakłamani. Mają problem albo z odnalezieniem się w rzeczywistości (nie widzą sektora usług, tylko odchodzący przemysł ciężki i mają w nosie los ludzi z sektora usług), albo z tzw. coming outem (o ile coś takiego istnieje), gdyż także wśród lewicowców są gejuchy (a zwłaszcza kryptogejuchy), które nie lubią się ujawniać, bo to większy obciach na lewicy.
Co robić? Moze outować gejuchów z lewicy?