Są wyrobnicy reguły i pracownicy wyjątku. Nie, nie odrzucam reguły, bo do pewnego momentu zapewnia ona stabilność systemu, zapewnia (prze)trwanie. Ale reguła jest zaborcza, uzurpatorska, uciskająca. Przez samą swoją powtarzalność i (samozwańczą) powszechność ma zawsze przewagę nad wyjątkiem. I dlatego staję po stronie wyjątku.
Mówi się: wyjątek potwierdza regułę. (Już samo to zdanie nabrało mocy reguły.) Tego przynajmniej domaga się reguła, więc każde potencjalne zagrożenie ze strony wyjątku stara się zneutralizować, umniejszyć, wyeliminować.
Obejrzałem niedawno amatorskie przedstawienie sztuki "Chitra" Rabindranatha Tagore (pierwszego niezachodniego laureata literackiej Nagrody Nobla). W historii tej, opartej na Mahabharacie, pojawia się dżenderowo nienormatywna postać księżniczki Chitrangady, która ubiera się i zachowuje jak mężczyzna, a także odgrywa szereg męskich ról społecznych (władczyni, wojowniczka, strażniczka porządku). Jednak nie trzeba długo czekać, zanim w księżniczce obudzi się „prawdziwa kobieta”, oczywiście dzięki miłości do mężczyzny, księcia Arjuny.
Oto jedna z odwiecznych strategii narracyjnych: jakikolwiek wywrotowy potencjał odmieńczości (jeśli w ogóle znalazło się dla niej miejsce w opowieści) musi prędzej czy później zostać wpisany w (hetero)normatywny porządek, tak aby w ostatecznym rozrachunku wyjątek potwierdził istniejącą regułę. Ale jako odbiorcy nie jesteśmy zupełnie bezsilni, możemy bowiem przyjąć przekorną politykę czytelniczą, która z podobnych historii wyciśnie ich wywrotowy, odmieńczy potencjał. Można bronić wyjątku przed zaborczością reguły – przed zaanektowaniem, spacyfikowaniem, normatywizacją.
(Dodajmy, że w niektórych tradycjach kulturowych postacie nienormatywne były traktowane z ogromnym szacunkiem, a ich wyjątkowość – po części groźna, a po części fascynująca – plasowała je raczej bliżej boskości niż zła, grzechu, czy patologii.)
Podobny mechanizm można zauważyć również w funkcjonowaniu kapitalizmu, który w swej wszystkożerności potrafi wchłonąć i strawić niemal wszystko – nawet to, co wyrosło ze szczerego sprzeciwu wobec niego. Czy punk (z niewielkimi, choć znaczącymi wyjątkami) jest dziś czymś więcej, niż po prostu „stylem”, który można nabyć w „alternatywnych” sklepach za niemałe pieniądze? Kapitalizm cudownie poradził sobie z tym oddolnym buntem, wpisując jego estetykę do katalogu „subkultur młodzieżowych” i wytrącając mu tym samym broń z ręki. Bunt też ma swoją wartość rynkową (może pani Chylińska miałaby na ten temat coś ciekawego do powiedzenia?) Przeciwnicy kapitalizmu są wkalkulowani w sposób jego funkcjonowania i (prawie?) zawsze znajdzie się sposób, żeby ich urynkowić i zneutralizować.
Być może każdy wyjątek marzy skrycie, żeby stać się regułą. Ale dopóki jest wyjątkiem, brońmy go. Brońmy do upadłego wyjątkowości wyjątku; nie pozwalajmy regule wyjątku ujarzmić i podporządkować. Nie, wyjątek NIGDY nie potwierdza reguły, chyba że przytnie mu się pazury, zamknie w klatce i wytresuje.
(t)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz