czwartek, 3 czerwca 2010

W odpowiedzi Krystianowi Legierskiemu

[Komentarz do sprostowania, które ukazało się tutaj.]

Parafrazując: przykro mi, że pan Krystian Legierski niewiele zrozumiał z tego, o czym pisałem w tekście "Mission (im)possible": o związkach, wykluczeniach i poszerzaniu wolności".

Zacznę od tego, że byłem jak najdalszy od personalnego ataku na osobę pana Legierskiego i starałem się jak najściślej trzymać meritum, czyli wykluczającej logiki, którą często – świadomie lub nie – posługują się w swoich wypowiedziach i działaniach osoby publiczne, w tym również aktywiści LGBT. Spotkanie było tylko pretekstem do szerszej refleksji; nie interesują mnie personalne spory z ludźmi, interesują mnie spory o idee i towarzyszące im praktyki (albo: spory o praktyki i towarzyszące im idee). Z tych właśnie powodów uznałem, choć nie bez wahania, że nazwisko prelegenta nie było w tym wypadku istotną informacją. (Nie poprosiła o to również doświadczona redakcja Homiki.pl, uznając widocznie, że tekst nie zawiera jakichś niezdrowych insynuacji szkalujących konkretną osobę). Zresztą, jeśli ktoś nie zauważył, pod adresem aktywistów LGBT, w tym także pana Legierskiego, padają w tekście również słowa pochwały.

Dodam, że przed publikacją konsultowałem się z kilkoma uczestniczkami i uczestnikami spotkania, żeby upewnić się, że opisywane sytuacje i wypowiedzi nie są w jakiś sposób zafałszowane lub zniekształcone w moim przekazie. Dokonuję, oczywiście, pewnej interpretacji postawy etycznej pana Legierskiego, który jednak – jako osoba publiczna i czynny polityk – musi liczyć się z tym, że jego postawa podlega ocenie, że jest "rozliczany". Jak każdy, pan Legierski ma prawo wyrazić się niezręcznie lub nieprecyzyjnie, ale przecież zawsze ma prawo do sprostowania, z którego właśnie zdecydował się skorzystać.

Nie chcę wchodzić w językoznawcze rozważania, co kwalifikuje się jako porównanie, a co nie; w tekście napisałem zresztą, że w odpowiedzi na wzmiankę o związkach poliamorycznych prelegent "przywołał przykład związku z kozą". Inteligencji czytelniczek i czytelników pozostawiam osąd, czy w sprostowaniu także nie pojawia się – niewyrażone wprost – porównanie związków poliamorycznych do przysłowiowego już związku z (bogu ducha winną) kozą. Jednocześnie zapewniam, że pan Legierski zna osoby pozostające w związkach poliamorycznych, jednak na skutek ogólnej niechęci do takich związków osoby te pozostają zwykle głęboko "ukryte w szafie" (podobnie zresztą jak wiele heteroseksualnych osób twierdzi, że nie zna żadnej lesbijki i żadnego geja). I naprawdę nie trzeba kilku lat studiów, żeby zauważyć, że osoby pozostające w takich związkach nie zyskałyby właściwie nic, gdyby (wielkie gdyby) weszła w życie przygotowywana przez GI ustawa. Podobnie jak nie trzeba wielkiej wyobraźni i wielogodzinnych konsultacji, żeby się domyślić, że brak wind i podjazdów jest wielkim architektonicznym utrudnieniem dla osób na wózku (choć oczywiście w przypadku każdego wykluczenia i każdej dyskryminacji są takie szczegóły, o których bez aktywnej chęci dowiedzenia się możemy nigdy nie wiedzieć).

To zresztą arcyciekawe, jak bardzo można nie chcieć czegoś zobaczyć, nawet wtedy, kiedy stoi przed nami i próbuje się z nami komunikować. Przynajmniej na jednym z kolejnych spotkań, jeśli pojawi się kwestia związków wieloosobowych, pan Legierski nie będzie już mógł użyć argumentu, że nie zna nikogo, kto wysuwa takie postulaty. Zwłaszcza że, o ile dobrze rozumiem, spotkania, na które jeździ pan Legierski, nie mają na celu wyłącznie jednokierunkowej prezentacji projektu GI, ale raczej konsultacje społeczne, czyli zbieranie oddolnych opinii i postulatów – nawet jeśli w opinii prelegentów wydają się one "z kosmosu wzięte".

Bardzo żałuję, że skoro już pan Legierski zdecydował się na sprostowanie, nie zechciał odnieść się do "innych zarzutów" (choć to w zasadzie wciąż jeden i ten sam zarzut, w różnych wcieleniach). Spodziewałbym się, na przykład, że sprecyzuje swoją postawę względem osób niepełnosprawnych. Jeśli zarzucam mu, że nie rozumie mechanizmów wykluczenia – bardzo chętnie dam się przekonać (ale nie tylko na poziomie deklaratywnych stwierdzeń), że jest inaczej. Jeśli napisałem, że w moim poczuciu nie posiada on anty-wykluczeniowego, prosolidarnościowego impulsu – to naprawdę bardzo bym się cieszył, gdyby zasypał mnie faktami, które zadadzą kłam tej konstatacji. Yga Kostrzewa wspomniała na spotkaniu o tym, że Izabela Jaruga-Nowacka angażowała się w sprawy wielu bardzo różnych grup społecznych czy zawodowych, podlegających różnym rodzajom wykluczenia (np. – oprócz LGBT – także w sprawy pielęgniarek, górników czy weteranów wojennych); stąd w moim tekście znalazło się wezwanie do głębszego przemyślenia "jej postawy etycznej i spuścizny politycznej". Czy pan Legierski – jako polityk – angażuje się (albo deklaruje chęć zaangażowania się) w podobne sprawy dotyczące różnych upośledzonych społecznie, prawnie lub ekonomicznie grup i jednostek? Czy chociaż wykonuje jakiś symboliczny gest poparcia, gest zrozumienia, w ich kierunku? Pytam także jako potencjalny wyborca – chociaż o mój głos pan Legierski pewnie nie zechce już walczyć.
(t)

6 komentarzy:

  1. Jednocześnie zapewniam, że pan Legierski zna osoby pozostające w związkach poliamorycznych

    No, to jeszcze zależy, jaką definicję słowa "zna" ma Krystian Legierski ;). Ale to prawda, też mnie to zdziwiło. Bo znam osoby które go znają a które są poli. Choć nie wiem, czy on o tym wie. Zresztą, nawet jeśli nie, to znaczy to tyle, że powinien się wysilić, żeby poznać, skoro jest aktywistą.


    To zresztą arcyciekawe, jak bardzo można nie chcieć czegoś zobaczyć, nawet wtedy, kiedy stoi przed nami i próbuje się z nami komunikować.

    Przypominają mi się komentarze o zamieszkach na stadionie, że "żadnego rasizmu w działaniach policji nie było, kolor skóry nie ma znaczenia". Taaa, potem można zerknąć na zdjęcie na którym siędzą wyłącznie zatrzymani czarnoskórzy mężczyźni otoczeni przez policję i wniosek o tym, że sformułowanie "nie zwracamy uwagi na kolor skóry" oznacza "nie dostrzegamy tego, że jesteśmy rasistami". Typowa retoryka, swoją drogą.

    Albo może po prostu jest asymilacjonistą ewentualnie separatystą?

    OdpowiedzUsuń
  2. No i znowu z tych wszystkich celebrytow najrówniejszy się okazuje Jacyków, prawda? :-)


    Jak już ktoś chce być królem pedałów w tym kraju to niech to będzie Jacyków a nie Legierski pleeeeaaaseee :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale czy już nie czas na coming out kogoś, kto jest poli?

    OdpowiedzUsuń
  4. Jacyków jest poli :P No chyba że się obraża i już nie chce, to wtedy jest w ogóle solo ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. A poli znaczy niby co? Że 3 i więcej osób żyje ze soba pod jednym dachem, albo może niekoniecznie? Albo, że 2 osoby żyją ze sobą i co jakiś czas zapraszają kogoś trzeciego, czwartego? Myślę "dychotomicznie"? Jaki interes miałoby państwo, żeby prawnie chronić takie związki? Jakie prawa i obowiązki byłyby w takich związkach? Nawet jeśli ktoś uzna, ze na takie pytania hetero nie muszą odpowiadać to geje często muszą się tłumaczyć bardziej niż inni.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tylko czy te związki trzeba legalizować, czy osoby w nich pozostające mają w ogóle takie życzenie? nikt nic o tym nie wie, więc i postulat nieco z palca wyssany

    OdpowiedzUsuń